- No do przegniłej kalarepy! Nigdy mi się nie uda tego zrobić! - wykrzyknął zrezygnowany Wawelski i usiadł ciężko w fotelu. Fotel niebezpiecznie zaskrzypiał i Smok nawet wystraszył się lekko, że połamie się w najlepsze i cała zimę będzie musiał przesiadywać na podłodze. Na szczęście fotel, choć stary i znaleźny jak wszystko w pieczarze - przetrwał i miał się doskonale. Wawelski spojrzał jeszcze raz na zawiniątko, które trzymał kurczowo w swoich łapach.
- Niby to prezent dla Królewny a wygląda jak bym bezdomnemu psu wyciągnął go z gardła - wzdychnął sam do siebie.